Filatelistyka to pasja, która ukazuje swoje piękno wraz ze wzrostem zaangażowania filatelisty. W rozpoczętym przed kilkoma miesiącami cyklu "Rozmowy o Filatelistyce" prezentujemy wywiady z osobami, reprezentującymi różne środowiska, powiązane z szeroko pojętą filatelistyką.
Kolejnym rozmówcą w rozpoczętym blisko rok temu cyklu „Rozmowy o filatelistyce” jest Pan Jacek Kosmala, znany filatelista, wystawca a zarazem sędzia, autor licznych publikacji, członek PAF oraz działacz związkowy.

Czy może powiedzieć nam Pan, czym dla Pana jest filatelistyka, kiedy i jak został Pan filatelistą?
Filatelistyka jest i była ważnym elementem mego życia. W dzieciństwie była oknem na świat pozwalającym wędrować z atlasem i szukać nieznanych krajów, ale była też areną i wymian, i rywalizacji z kolegami o jak najciekawsze znaczki. W dorosłym życiu często była ucieczką od problemów codziennej egzystencji, chwilą relaksu i odpoczynku. Później okazała się sposobem na poznawanie świata i ludzi, pogłębiania swojej wiedzy o historii Ojczyzny i swojego miasta.
Do zbierania znaczków namówił mnie mój Tato, który po szczęśliwym powrocie do Warszawy po Powstaniu Warszawskim, odnalazł zakopane w piwnicy w zalakowanych butelkach po mleku swoje znaczki Polski międzywojennej (piwnica została obrabowana, ale zakopane butelki szczęśliwie ocalały). Po wojnie kontynuował zbieranie, często pokazywał mi swoje zbiory i zasilał moją kolekcję z różnych źródeł.

W ostatnim okresie odniósł Pan znaczące sukcesy wystawiennicze. Proszę nam powiedzieć w jaki sposób dochodzi się do takich sukcesów? Co radziłby Pan tym, którzy myślą o swoim pierwszym eksponacie?
Budowa i prezentowanie fragmentu kolekcji w formie eksponatu jest moim zdaniem najwyższym stopniem filatelistycznego wtajemniczenia. Wymaga czasu na budowę zbioru, dogłębnego poznania materii zarówno od strony filatelistyki, jak i wiedzy ogólnej.

fot.1. Jacek Kosmala w towarzystwie innych jurorów na Palmaresie Światowej Wystawy Filatelistycznej  PHILEXFRANCE 1999 

Moje pierwsze próby wystawiennicze wiązały się z zainteresowaniami spoza filatelistyki. Od młodych lat jestem zagorzałym kibicem sportowym, a kibicując sportowcom kolekcjonowałem walory związane z polskim sportem. Wiedział o tym znany warszawski  filatelista Stanisław Głowiński, z którym pracowałem w jednej pracowni projektowej, i namówił mnie do budowy pierwszego eksponatu. Wystartowałem w 1974 roku na wystawie „Rok Młodego Filatelisty – Praga 74” z eksponatem „Sport w Warszawie” za który otrzymałem brązowy medal. Cieszyłem się z tego, bo wtedy dla mnie ważniejszy był udział w wystawie (idea olimpijska) niż osiągnięte wyróżnienie. Również następna próba z eksponatem „Osiągnięcia sportu polskiego” zakończyła się brązowym medalem na warszawskiej wystawie „Pierwszy krok”. Powoli poprawiałem swój drugi eksponat, który zakończyłem srebrnym medalem na ŚWF POLSKA 93 w Poznaniu. Moje zainteresowania nie ograniczały się do filatelistyki sportowej. Prezes klubu „Olimpijczyk” Fabian Bura zainteresował mnie pocztą lotniczą, najpierw były to loty olimpijskie, później polska poczta lotnicza. Powoli powiększałem swoje zbiory. Debiut zagraniczny eksponatem „Loty olimpijskie” na wystawie OLYMPHILEX 90 w Warnie też zakończył się medalem brązowym, ale na wystawę pojechałem osobiście i mogłem zobaczyć na własne oczy dobre eksponaty sportowe. Zrozumiałem, że w tej dziedzinie nie osiągnę sukcesów. Więcej uwagi poświęciłem więc polskiej poczcie lotniczej. Tak się złożyło, że w tym czasie kilku aerofilatelistów likwidowało swoje zbiory, więc mogłem uzupełnić swoją kolekcję i zbudować eksponat, który w debiucie uzyskał złoty medal na XV OWF w Warszawie w 1995 roku. W następnym roku eksponat zadebiutował na wystawach światowych pozłacanym medalem na Aviacio Y Espacio 96 w Sewilli. Przełomowym był rok 1997 i ŚWF MOSKWA 97. Pojechałem tam w zastępstwie chorego Wiesia Nachcińskiego i miałem okazję zobaczyć cztery eksponaty polskiej poczty lotniczej, w tym trzy z Polski (mój też). Zobaczyłem różnicę w prezentowaniu i opracowaniu eksponatów. Trzy eksponaty z Polski na nieświeżych kartach Schaubecka, wystawiane kilkakrotnie w kraju, w zmatowiałych koszulkach (takie wtedy były dostępne), prezentowały się niechlujnie na tle wysmakowanych eksponatów innych wystawców. Miałem okazję porozmawiać z sędziami i już wiedziałem co zrobić, aby uzyskać lepszy wynik. Poświęciłem kilkadziesiąt godzin w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego na studiowanie Dzienników Urzędowych MPiT w celu poznania taryf lotniczych (nie było jeszczeksiążki Marka Zbierskiego), przebudowałem eksponat i na kolejnej ŚWF IBRA 99 w Norymberdze zdobyłem medal duży pozłacany uprawniający do ekspozycji ośmiu ekranów na następnej wystawie. Dalsze doświadczenia zdobyłem sędziując jako aspirant na ŚWF PHILEXFRANCE w lipcu tego roku, zrozumiałem na co trzeba zwracać uwagę opracowując eksponat. Zaowocowało to złotym medalem na ŚWF BELGICA 2001, potwierdzonym złotem na kolejnej ŚWF PHILANIPPON 2001 w Tokio. W ciągu 11 lat na wystawach FIP i FEPA zdobyłem za eksponat lotniczy osiem złotych medali, osiągając 93 pkt, co o ile się nie mylę, udało się do tej pory tylko trzem polskim wystawcom. Zrozumiałem, że to szczyt w tej dziedzinie i postanowiłem poświęcić się innym tematom. Od lat interesowała mnie poczta w Warszawie (byłem członkiem Klubu VARSAVIANA w latach 70-tych XX w.), postanowiłem zbudować eksponat poświęcony historii poczty mojego miasta. Wyjeżdżając na zagraniczne targi i wystawy oraz kupując w internecie, udało mi się zdobyć wiele ciekawego materiału. Zbudowany eksponat „Poczta w Warszawie do roku 1920”, po wielu przeróbkach i uzupełnieniach zdobył na XXI OWF w Warszawie Grand Prix, co było ukoronowaniem mojego wystawiennictwa w kraju (po czterdziestu latach od debiutu!).

fot. 2 Jacek Kosmala w towarzystwie Zbigniewa Mikulskiego  RDP i Wojciecha Grabowskiego na ŚWF BELGICA 2001

Rozpisuję się tak dużo na temat mojej drogi wystawienniczej, aby uświadomić Kolegom, że trzeba dużo wytrwałości, aby osiągnąć sukcesy. Najważniejsze jest jednak dokładne oglądanie dobrych eksponatów na wystawach, zwłaszcza światowych i przyjmowanie uwag sędziów i Kolegów, ale tylko tych, które sami uznamy za słuszne.

Jak ocenia Pan z perspektywy ostatnich kilkunastu lat poziom polskich eksponatów? Czy poziom ten wzrasta i w czym upatruje Pan ten wzrost, czy może jest odwrotnie i dlaczego?
W ostatnich latach poziom polskich eksponatów poprawił się zdecydowanie. Dotyczy to zarówno eksponatów tematycznych, jak i z historii poczty, czy aerofilatelistyki. Eksponaty tematyczne zawdzięczają swój poziom „szkole poznańskiej”, której członkowie budowali eksponaty dyskutując wspólnie nad nimi, a jednocześnie podwyższali swoje kwalifikacje oglądając najlepsze europejskie eksponaty tematyczne na wystawach mistrzowskich w Essen.
Eksponaty w klasach historii poczty, czy aerofilatelistyki (należy też wspomnieć o wspaniałym eksponacie w klasie tradycyjnej, ale jest on rodzynkiem w swojej klasie) osiągnęły wysoki poziom dzięki zarówno lepszemu opracowaniu, jak i rzadkim walorom. W wyniku zmian jakie nastąpiły w Polsce po 1989 roku, uzyskaliśmy dostęp do rzadkiego, droższego materiału. Wyjazdy na  wystawy, targi i aukcje filatelistyczne oraz dostęp do aukcji internetowych sprawiły, że rzadkie walory, które w minionym okresie były wywożone z kraju, teraz wracają do naszych kolekcji. Niebagatelną rolę w podniesieniu poziomu naszych eksponatów były też wyjazdy na wystawy światowe, gdzie mogliśmy oglądać najlepsze eksponaty.
Osobiście cieszę się, że udało mi się namówić kilku Kolegów z reaktywowanego w 2012 roku klubu zainteresowań VARSAVIANA do zbudowania eksponatu. Koledzy Ci byli zaawansowanymi zbieraczami, ale nie znali smaku współzawodnictwa na wystawie. Ich praca przyniosła wspaniałe rezultaty w postaci złotych medali na wystawach krajowych, teraz pora, aby wystartowali na wystawach FIP lub FEPA, wymaga to jednak przepracowania eksponatu na język angielski, a często jego przebudowania. Wystawianie na wystawach FIP wiąże się ze sporymi wydatkami, opłaty za ekrany są obecnie b. wysokie i rosną, z drugiej strony pozycja polskiej filatelistyki na świecie zależy od naszych osiągnięć na wystawach. Myślę, że dobrym rozwiązaniem byłoby pokrycie przez ZG PZF części opłat za ekrany w zależności od zdobytego medalu np. 20% za medal pozłacany, 40% za duży pozłacany i 60% za złoty. Takie rozwiązanie niewątpliwie wsparło by wystawianie na wystawach FIP i FEPA.

fot. 3 Jacek Kosmala w towarzystwie m.in. Prymasa Polski, kardynała Józefa Glempa i ks. prof. dr. hab. Waldemara Chrostowskiego
w czasie otwarcia KWF "Prymas Tysiąclecia i Jego Następca", Warszawa 2001

Jest Pan członkiem PAF. Czy Pańskim zdaniem PAF wywiera wpływ na jakość filatelistyki w Polsce, a jeśli tak, to w jakiej sferze ten wpływ jest najwyraźniej widoczny?
PAF przez wiele lat była inspiracją do wielu ciekawych badań, czy to w badaniu poszczególnych wydań, czy w historii poczty na ziemiach polskich. Była też areną wymiany poglądów i ciekawych dyskusji. Referaty wielu filatelistów, nie tylko członków PAF, uczestniczących w ciechocińskich spotkaniach, wniosły znaczący wkład w rozpoznanie szeregu „białych plam” polskiej filatelistyki. Moim zdaniem najciekawsze badania przyniosła historia poczty.
W ostatnich latach coś się zacina w działaniach PAF, prelegenci mają ograniczony czas, brakuje go też na dyskusję, zdarzały się też referaty, które nie powinny się znaleźć na sesjach PAF. Myślę, że konkurencja poznańskich konferencji z historii poczty spowoduje, że władze Akademii zadbają o trwale wysoki poziom konferencji. 

Dość powszechna jest opinia, że spada czytelnictwo filatelistyczne. Czy podziela Pan pogląd, że obecna sytuacja w zakresie czytelnictwa jest zła, a może Pańskim zdaniem jest odwrotnie?
Rzeczywiście czytelnictwo filatelistyczne spada, moim zdaniem spowodowane jest to tym, że miesięcznik „Filatelista” nie jest przeznaczony dla wszystkich członków PZF w ramach składki członkowskiej. Należę do kilku międzynarodowych organizacji filatelistycznych i wszędzie członkowie otrzymują periodyki tych organizacji w ramach składki. Kilka lat temu, gdy byłem we władzach Związku, próbowaliśmy przeprowadzić taką zmianę, ale spotkała się ona z oporem większości członków Zarządu Głównego. Oczywiście prenumerata „Filatelisty” przez wszystkich członków wymaga zbudowania bazy adresowej, aby pismo otrzymywał każdy do domu. Trzeba wziąć jednak pod uwagę, że przy nakładzie ok. 8 tysięcy koszt jednostkowy pisma byłby zdecydowanie niższy i przyciągał by więcej firm do reklamowania swoich aukcji czy produktów, jak jest w innych krajach. Krąg autorów jest też niewielki, sam na swoim przykładzie wiem, jak ciężko zabrać się do napisania czegoś interesującego. Jest jeszcze jeden argument za „Filatelistą” dla członków w ramach składki. Ostatnio spotkałem kolegę, który przyszedł do klubu zapłacić składkę. Spytałem, czy był w listopadzie na naszej wystawie, jakiej wystawie, on na to, odpowiadam, że na stronach internetowych ZG i ZO oraz w „Filateliście” były informacje o wystawie, on niestety internetu nie ma i „Filatelisty” nie kupuje, więc nie wiedział, szkoda. Gdyby otrzymywał miesięcznik w ramach składki, pewnie by o wystawie się dowiedział. Każdy z nas czytelników, szukając interesujących artykułów, mimowolnie czyta informacje o tym, co się dzieje w Związku.

Co sądzi Pan o roli Internetu i zaawansowanych technologii informatycznych w filatelistyce? Jak widzi Pan tę kwestię z zakresie popularyzacji filatelistyk, czy łatwości wytwarzania fałszywych walorów i ich wprowadzaniu na rynek filatelistyczny?
Internet i zaawansowane technologie informatyczne pełnią dużą rolę we współczesnym świecie, więc automatycznie także w filatelistyce. Internet pomaga w nawiązywaniu kontaktów między filatelistami o tych samych zainteresowaniach, pomaga również w uzupełnianiu kolekcji. Dzięki internetowi możemy śledzić na bieżąco co dzieje się w świecie filatelistycznym zarówno w kraju jak i za granicą.
Jeśli chodzi o fałszywe walory, myślę, że każdy z nas nabył kiedyś jakiś falsyfikat i dopiero zdobyta  wiedza może każdego z nas obronić przed takimi okazami. Myślę, że rynku internetowego nie uda się oczyścić z fałszerstw, tym nie mniej Kolegium Ekspertów PZF powinno zwracać właścicielom portali internetowych uwagę na powtarzające się oszustwa.
Oczywiście przy zakupach droższych walorów należy korzystać z pomocy eksperta.

fot. 4. Jacek Kosmala wśród uczestników sesji PAF 2006

Czy widzi Pan perspektywy rozwoju filatelistyki w Polsce? Czy podobnie jest w innych krajach? A jeśli jest inaczej to czy potrafi Pan powiedzieć dlaczego?
Moim zdaniem filatelistyka zostanie, w jakiej formie trudno powiedzieć. Nieżyjący kupiec filatelistyczny Paweł Wohl powiedział kiedyś w wywiadzie, że filatelistyka to hobby „trzeciego wieku”. Gdy obserwujemy gwałtowny rozwój uniwersytetów trzeciego wieku, to myślę, że nasze hobby nie upadnie. Inna sprawa, że jest to hobby bardzo trudne, wymagające dużego wysiłku, zarówno umysłowego jak i materialnego. Podobnie jest w innych krajach. Obserwując wystawy i działalność klubów zainteresowań np. w USA można zauważyć, że ich działalność opiera się na członkach w „trzecim wieku”, choć nie brakuje też ludzi w pełni sił. Myślę, że część młodzieży, która obecnie jest mocno wspierana przez PZF i Pocztę Polską, w przyszłości wróci do dawnego hobby, oby tak się stało.

Czy słysząc informacje, że w niektórych krajach zaczyna odchodzić się od stosowania znaczków pocztowych nie ma Pan obaw, że coś nieuchronnie odchodzi w przeszłość?
Nie mam takich obaw, bo interesuje mnie głównie historia poczty i różne jej aspekty. Nie wiem co zastąpi znaczek, ale pasja zbierania pozostanie w duszy kolekcjonerów, a tych na pewno nie zabraknie. Filatelistyka jest pięknym hobby, więc na pewno znajdą się kontynuatorzy.

Dziękuję za rozmowę.