Filatelistyka, to nie tylko znaczki pocztowe, czy np. całości, to przede wszystkim ludzie, którzy je tworzą, zbierają, prezentują na wystawach, piszą o nich, działają w organizacjach zrzeszających filatelistów. W cyklu "Rozmowy o filatelistyce" przedstawiamy wywiady z osobami, reprezentującymi różne środowiska, powiązane z szeroko pojętą filatelistyką. Kolejnym rozmówcą w cyklu „Rozmowy o filatelistyce” jest Pani Małgorzata Bykowska, znana wszystkim filatelistom redaktor naczelna naszego związkowego pisma, Filatelisty, w latach 2012-2015.
Chciałem zacząć tradycyjnie, od pytania, które zadaję wszystkim swoim rozmówcom. Jednak w tym wypadku muszę najpierw zapytać, czy jest Pani filatelistką a jeśli tak, to czym dla Pani jest filatelistyka, kiedy i jak została nią Pani?
Znaczki pocztowe zbieram od dzieciństwa, jak większość osób ale świadomą filatelistką zostałam dopiero 10 lat temu kiedy rozpoczęłam swoją przygodę jako opiekunka MKF, potem wstąpiłam do PZF. Jeszcze jako dziecko należałam do MKF w Szkole Podstawowej nr 1 w Mielcu. MKF prowadził ówczesny wicedyrektor szkoły, Pan Jan Leyko, znany i zasłużony w środowisku mieleckim filatelista. Filatelistyka dla mnie to przede wszystkim dobra zabawa, historia, przygoda i grono niezawodnych przyjaciół.
Zajmując się przez lata filatelistyką przeszła Pani drogę, w której wykrystalizowały się Pani zainteresowania. Czy może powiedzieć nam Pani jak to wyglądało w Pani przypadku?
Wszystkie dzieci rozpoczynają zbieranie znaczków od zbierania serii ze zwierzątkami i w moim wypadku było podobnie. Ponieważ moje starsze rodzeństwo też zbierało znaczki Tato zafundował im abonament znaczków polskich. Ja otrzymywałam do swojej kolekcji już przebrane rzeczy. Ale i tak byłam zadowolona. Aktualnie oba abonamenty rodzeństwa mam w domu. Najbardziej interesują mnie tematy związane z historią. Na temat poczty legionów, czy listów z czasów II wojny światowej mogłabym słuchać całymi dniami i nocami. Mam też kilka takich walorów w swojej kolekcji. Sporą cześć otrzymałam od Taty, który zbierał znaczki jeszcze przed II wojną światową. Wcześniej jednak nie zdobyłam gruntownej wiedzy filatelistycznej i coś mi się wydaje, że jest już za późno na takie studia. Muszę przyznać, że gdy otwarto nabór do Studium Filatelistyki nie wahałam się ani przez moment i w br. ukończyłam Studium. Pomimo to zdecydowałam, że zostanę w dziale edukacji i propagandy zainteresowań filatelistycznych wśród dzieci i młodzieży.
Co Pani zdaniem może dzisiaj przyciągnąć ludzi do filatelistyki?
Dzisiaj, przyciągnąć ludzi do filatelistyki może bardzo duża reklama tego hobby. Niestety czas pisania listów i czas dokumentowania listami i znaczkami naszej historii uważam za zakończony. Nie ma listów chociaż są znaczki pocztowe. Smutne. Mocno zakorzeniona w świadomości ludzi informacja, że znaczki to lokata kapitału też nie spowoduje przyrostu zainteresowania filatelistyką ponieważ nie dla wszystkich znaczki to lokata kapitału. Poza tym filatelistykę trzeba zrozumieć i pokochać, a to wymaga zaangażowania. Wydaje mi się, że dzisiejsze społeczeństwo odrzuciło filatelistykę z powodu jej nierozumienia.
Gdzie tkwi szansa na rozwój filatelistyki Pani zdaniem? Czy należy zorientować się na osoby będące w lepszej sytuacji finansowej, gdyż „dobre” walory są kosztowne, czy też należy zintensyfikować pracę z najmłodszymi, bo tutaj jest szansa na zaszczepienie zamiłowania do „znaczków pocztowych” większej grupie ludzi?
Według wielu polskich filatelistów, znanych i zasłużonych dla filatelistyki, filatelistyka skończyła się kilka lat po II wojnie światowej. Proszę zauważyć, że kosztowne walory to te z czasów przedwojennych, wojennych. W takim wypadku trzeba sporo pieniędzy aby mieć dobre walory pozwalające tworzyć eksponaty. Najmłodsi pieniędzy nie mają. Oni interesują się znaczkami kolorowymi, ładnymi. Dla nich filatelistyka to zabawa w zdobywanie kolejnych kotów, psów czy ptaków. Osoby, będące w lepszej sytuacji finansowej bez filatelistycznego podłoża nie będą lokować w znaczki. Mają inne zainteresowania - nieruchomości, złoto. To jest trwałe, a znaczki cóż to tylko papier.....
W latach 2012-2015 była Pani redaktorem naczelnym Filatelisty. Przejęła Pani redakcje w trudnym okresie, dodatkowo przejęła ją Pani po wybitnym filateliście i długoletnim redaktorze, Panu Bronisławie Rejnowskim. Z jakich powodów zdecydowała się Pani na taki krok i jak Pani ocenia ten okres?
Faktycznie to było szaleństwo. Ale czasami takie decyzje są potrzebne i od nich zależy być, lub nie być. Na to szaleństwo zdecydowałam się z jednego powodu - lubię pisać, lubię tworzyć, składać, układać, dodawać zdjęcia, poszukiwać tematy i ciekawych ludzi, którzy jeszcze zbierają znaczki, a pozostają z boku związkowego życia. To były szalone lata. Jako redaktor naczelna poznałam najlepszych z najlepszych. Zostałam przyjęta dość życzliwie, ale dla wielu byłam człowiekiem znikąd – kobietą. Myślę, że udało mi się przekonać Panów, iż jednak kobieta też człowiek (śmiech). A tak poważnie, nie mogłam zastąpić redaktora Rejnowskiego, bo to jest niewykonalne, zostałam następnym redaktorem. Innym od wcześniejszych.
Dość powszechna jest opinia, że spada liczba czytelników periodyków filatelistycznych. Czy podziela Pani pogląd, że obecna sytuacja w zakresie czytelnictwa jest zła, a może uważa Pani odwrotnie, bo przecież, mimo, że spadają nakłady periodyków ukazuje się szereg bardzo specjalizowanych monografii istotnie wzbogacających specjalistyczną wiedzę?
Tak, Polacy nie czytają! Jako nauczyciel i bibliotekarz od lat śledzę różne sondaże i badania czytelnictwa przeprowadzone przez Bibliotekę Narodową. Radykalnie spada czytelnictwo czasopism. Każdy może wydawać różne czasopisma, tylko kto będzie zainteresowany kupowaniem kolejnych nowych tytułów. Periodyki filatelistyczne to nisza wśród czasopism. Zdobycie nowych czytelników bez akcji promocyjnej ma znikome szanse powodzenia. A my nie mamy pieniędzy na taką akcję. Specjalizowane monografię są dla filatelistyki bardzo cenne i potrzebne. Sięgają po nie jednak tylko zainteresowani, wzbogacając swoją wiedzę. A szkoda, że tylko oni.
Co sądzi Pani o roli Internetu i zaawansowanych technologii informatycznych w filatelistyce? Jak widzi Pani tę kwestię z zakresie popularyzacji filatelistyk?
Internet jest z jednej strony dla filatelistyki bardzo pomocny, doskonale ułatwia zarówno zdobywanie wiedzy, poznawanie walorów, jak i nawiązywanie kontaktów z innymi filatelistami. W Internecie filatelistyka jest obecna na stronach sklepów filatelistycznych, blogach prowadzonych przez filatelistów, filatelistyka jest na FB, zresztą tutaj są fanpage poszczególnych poczt świata. Taki wielki klaser. Jednak Internet i SMS wpłynęły ujemnie na korespondencję tradycyjną. Kiedy Pan ostatni raz napisał zwykły list? Musze się przyznać, że i ja nie pisze takich listów. Czasami jeszcze jakaś paczka, przesyłka listowa z książką, to wszystko.
Czy widzi Pani jakieś zagrożenia dla filatelistyki ze strony internetu?
Podstawowe i największe zagrożenie to pisanie listów elektronicznych. W innych obszarach jest pełna współpraca.
Czy słysząc informacje, że w niektórych krajach zaczyna odchodzić się od stosowania znaczków pocztowych nie ma Pani obaw, że coś nieuchronnie odchodzi w przeszłość?
Wszystko odchodzi w przeszłość bo codziennie witamy się z przyszłością. Tu zaszła zmiana w scenach mojego widzenia, jak kiedyś pisała Maria Dąbrowska tak mogę napisać i ja. A znaczki cóż, przyjdzie kiedyś taki dzień, że będą tylko e-znaczki a może i ich nie będzie? Podobnie czekamy na koniec książki. Na świeci są już przecież szkolne biblioteki bez książek. A i drukowanie pieniędzy i bicie monet stoi pod znakiem zapytania.
Dziękuję za rozmowę.