Filatelistyka to pasja, która ukazuje swoje piękno wraz ze wzrostem zaangażowania filatelisty. W rozpoczętym przed kilkoma miesiącami cyklu "Rozmowy o Filatelistyce" prezentujemy wywiady z osobami, reprezentującymi różne środowiska, powiązane z szeroko pojętą filatelistyką.
Kolejnym rozmówcą w cyklu jest Pan Marek Jedziniak, założyciel, redaktor i administrator portalu kzp.pl, laureat Prymusa.
Czy może Pan powiedzieć nam czym dla Pana jest filatelistyka, kiedy i jak został Pan filatelistą?
Można powiedzieć, że filatelistą zostawałem na raty. Najwcześniej, jakoś na początku szkoły podstawowej, czy może jeszcze przed jej rozpoczęciem. Wtedy miałem dwa klasery – niebieski na znaczki polskie i czerwony na zagraniczne. W szkole można było zapisać się na abonament, który jednak najczęściej zapominałem wykupić. Potem były rozstania i powroty, a bardziej poważnie zająłem się filatelistyką w liceum, gdzie pod czujnym okiem naszego matematyka tworzyliśmy koło młodzieżowe, uczestniczyliśmy w „maratonach” i innych wydarzeniach filatelistycznych. Wtedy też w mojej głowie zrodziła się koncepcja tego, z czego potem powstała strona kzp.
Jakie zatem były początki kzp?
To był początek lat dziewięćdziesiątych. Kzp powstał najpierw jako duży arkusz Excela, gdzie zbierałem informacje o wydaniach znaczków od 1990 roku, grzebiąc w „Filateliście”, „Filatelistyce”, materiałach Poczty Polskiej i wszelkich innych dostępnych źródłach informacji. Chciałem zebrać po prostu informacje o tych wydaniach, których nie obejmował już katalog specjalizowany. Równolegle pojawił się Internet, z czasem coraz więcej informacji było udostępnianych na stronach www. W nieistniejącym już dwutygodniku „PC Kurier” pojawił się dwuodcinkowy kurs języka HTML, w którym tworzy się strony internetowe. Pomyślałem, że będzie to bardzo wygodna forma opracowania i prezentacji zebranych informacji. Wtedy jeszcze nie myślałem o publikacji tych materiałów, raczej o stworzeniu na własne potrzeby komputerowego katalogu znaczków od 1990 roku. Ale kiedy popularne portale internetowe udostępniły możliwość darmowego publikowania stron, wówczas pomyślałem – dlaczego nie? Przerobienie tego, co miałem już przygotowane do odpowiedniej formy nie zabrało dużo czasu i 15 stycznia 2001 roku kzp wystartował w Sieci.
Zajmując się przez lata filatelistyką zapewne przeszedł Pan drogę, w której wykrystalizowały się Pańskie zainteresowania. Czy może powiedzieć nam Pan jak to wyglądało w Pańskim przypadku?
Polskie znaczki – bo to jest moje główne pole zainteresowań – od początku przykuły moją uwagę. Przede wszystkim swoją różnorodnością. O ile na początku miałem do czynienia z drukowanymi w milionach egzemplarzy masowymi wydaniami z lat 70 i 80 ub. wieku, tak z czasem odkrywałem starsze emisje, drukowane innymi technikami, projektowane wg innych zasad, może prostsze w formie, ale jednak mające swój urok. Kiedy zacząłem je zbierać, doszło do tego zainteresowanie wydaniami, odmianami, błędami – i już zostałem w tym świecie. Zresztą nie tylko jeśli chodzi o znaczki, moim zainteresowaniem cieszą się również polskie całostki.
Co sądzi Pan o roli Internetu i zaawansowanych technologii informatycznych w filatelistyce? Jak widzi Pan tę kwestię z zakresie:
- popularyzacji filatelistyki?
Internet jest narzędziem komunikacyjnym. Może nie doskonałym, ale bardzo dobrym, a na pewno coraz bardziej powszechnym. Dlatego, jak każde narzędzie komunikacyjne, powinien pełnić dużą rolę w popularyzacji filatelistyki. Popularyzacji rozumianej zarówno jako samo reklamowanie naszego hobby, zachęcanie do zbierania znaczków, jak i jako ułatwianie kontaktów w celu poszerzania wiedzy, wymiany informacji, a także rozwokju handlu. Już dziś w Internecie można znaleźć masę informacji, baz danych, katalogów, zestawień, artykułów, czy elektronicznych wersji czasopism. Praktycznie każde państwo informuje na stronach swojej poczty o nowych znaczkach. Z wielką satysfakcją stwierdzam również, że filateliści w Polsce bardzo łatwo zaakceptowali elektroniczną formę komunikacji i dziś np. wiele prac w Polskim Związku Filatelistów prowadzonych jest przy udziale poczty elektronicznej. To znacząco przyspiesza i ułatwia ich załatwianie. Handel filatelistyczny rozwinął się w sieci niesamowicie szybko i szeroko. Dziś zamiast jeździć na giełdę wystarczy usiąść przed komputerem z kartą kredytową i tylko potem czekać na listonosza z zamówionymi walorami.
To wszystko sprawia, że filatelistyka jest dziś hobby łatwiejszym do uprawiania. Osobie, która oprócz szafy z klaserami, ma komputer z dostępem do sieci, jest po prostu łatwiej. Ale należy pamiętać o tym, o czym powiedziałem na początku odpowiedzi na to pytanie. Internet jest tylko narzędziem. Internet sam z siebie niczego nie stworzy. To jest cały czas rola filatelistów i pocztowców.
- łatwości wytwarzania fałszywych walorów?
Na początku lat 90 synonimem powstania czegokolwiek przypominającego wydruk w domu była maszyna do pisania. Dziesięć lat później, na przełomie XX i XXI wieku w wielu domach były już całkiem zaawansowane drukarki komputerowe, a dziś dostęp do kolorowej drukarki, skanera czy maszyny kopiującej może jeszcze nie jest powszechny, ale nie jest już niczym niezwykłym. Łatwiej jest zatem o produkowanie fałszerstw, jednak domowe techniki druku są dość łatwe do zidentyfikowania, dlatego nie obawiam się zalewu rynku produkowanymi w domu fałszywkami. Raczej obawiałbym się prymitywniejszych oszustw polegających np. na tym, że ktoś przerabia skan walorów tworząc „wirtualne rarytasy”, które pięknie wyglądają na ekranie komputera, a które naprawdę nie istnieją. Ktoś może się nabrać na zakup takiego znaczka czy listu, wystawionego na aukcji internetowej, zapłacić nawet duże pieniądze i oczywiście nigdy go nie otrzymać.
Musze oczywiście zapytać o portal kzp.pl. Czy prowadzi go Pan samodzielnie, czy też korzysta Pan z pomocy grupy współpracowników? Czy współpracuje Pan z Pocztą Polską i w jakim zakresie?
Katalog Znaków Pocztowych tworzyłem od zera, pod każdym względem samodzielnie. Pod każdym względem to znaczy sam zebrałem zgromadzone na stronie informacje, sam napisałem oprogramowanie sterujące i kod strony. Jeśli gdzieś korzystałem z gotowych komponentów, to w bardzo ograniczonym stopniu. Nie oznacza to oczywiście, że na stronie kzp.pl nie ma wkładu pracy innych osób – bez pomocy innych strona byłaby uboższa, np. jeden z filatelistów udostępnił mi niedawno szereg skanów znaczków przedwojennych i wielu arkusików do czasów obecnych, których nie posiadam we własnej kolekcji. Ale to ja pozostaję jednoosobową redakcją, wydawnictwem i administracją serwisu.
Z Pocztą Polską starałem się nawiązać współpracę od początku istnienia strony i to mi się udało bardzo szybko, co uważam za najważniejszy walor serwisu, bez tego strona byłaby znacznie uboższa. Współpraca ta ewoluowała przez lata i układa się bardzo dobrze, dzięki niej na bieżąco otrzymuję informacje o nowych znaczkach, całostkach, datownikach, erkach, pocztach specjalnych, kartkach okolicznościowych i o wszystkim tym, co można znaleźć w serwisie informacyjnym kzp. Na marginesie wspomnę, że ewolucja mojej współpracy z Pocztą miała też charakter technologiczny – na początku zapowiedzi otrzymywałem drogą listową, potem przeszliśmy na faks, a dziś wszystko już jest przesyłane pocztą elektroniczną. Ale najważniejsze jest to, że dzięki współpracy z Pocztą udało mi się poznać wiele wspaniałych osób, które na co dzień pracują nad prawidłowym działaniem całej sekcji filatelistycznej, zarówno w Centrali Poczty Polskiej w Warszawie, jak i w komórkach regionalnych.
Jako redaktor portalu przez wielu filatelistów kojarzony jest Pan z najnowszymi wydaniami Poczty Polskiej. Czy interesuje Pana filatelistyka lat wcześniejszych i jeśli tak, to który okres szczególnie?
Szczególnym sentymentem darzę lata powojenne i początek II połowy XX wieku. To bardzo ciekawy okres w filatelistyce, nie tylko polskiej. Trudna realia powojennej Polski znalazły swoje odzwierciedlenie w znaczkach. Pierwsze wydania miały w dużej mierze charakter prowizoryczny, co daje szerokie pole do popisu jeśli chodzi o zbieranie odmian, badania i specjalizację poszczególnych emisji. Potem zaś pojawiały się już normalne znaczki. Najpierw drukowane typografią, rotograwiurą, często jednobarwną, czy stalorytem, a potem coraz bardziej rozbudowane, po kolorowe wydania offsetowe, już bardziej podobne do wydań dzisiejszych. Na ich przykładzie można świetnie prześledzić rozwój technik drukowania i w ogóle wytwarzania znaczków.
Ciekawą działką, ostatnio wracającą do łask, są całostki, przede wszystkim karty pocztowe. Na rynku jest sporo materiału, który pozwala w miarę szybko zebrać podstawowy zbiór, pozostawiając jednocześnie pole do skrupulatnych poszukiwań poszczególnych wydań, odmian, wariantów z różnymi hasłami propagandowym itp.
kzp.pl to nie tylko portal o najnowszych emisjach Poczty Polskiej. Ale to także elektroniczny katalog znaczków polskich. Jednak ta część kzp.pl zdaje się być ciągle w przygotowaniu. Co jest tego powodem?
Na samym początku, prawie 15 lat temu katalog obejmował znaczki wydane po 1990 roku. Stałe był poszerzany o nowe wydania i okresowo o wcześniejsze. W tej chwili na stronie każda emisja znaczków i całostek ma swoją kartę katalogową. W przypadku znaczków brakuje ilustracji w części wydań przedwojennych, a w przypadku całostek również niektórych powojennych. I to jest jedna z przyczyn powolnego rozwoju – dany walor trzeba przede wszystkim zdobyć, co wiąże się nie tylko z kosztami, ale przede wszystkim czasem z bardzo długimi poszukiwaniami. Następnie należy taki materiał zeskanować, skan obrobić i wstawić na stronę. W tej chwili skanowanie mniej licznych starszych wydań już nie jest takim wyzwaniem, ale np. gdy skanowałem znaczki z lat 70 czy 80, to trwało to bardzo długo – przerobienie jednego rocznika, rozumiane jako wyciągnięcie znaczków z klasera, ułożenie ich na skanerze, zeskanowanie, schowanie do klasera, zapisanie surowych plików, obrobienie ich w programie graficznym i wstawienie na stronę zajmowało 2-3 dni. Tak więc jako drugi czynnik mógłbym wymienić czas. Trzecia przyczyna to poszerzanie wiedzy i nowe informacje – np. stronę z kartkami Cp 178-185 chyba trzykrotnie całkowicie przerabiałem, zanim uznałem, że udało mi się stworzyć czytelny i zrozumiały opis wszystkich detali tej niezwykle złożonej emisji kartek. Oczywiście stały rozwój katalogu jest również spowodowany stałym napływem nowych emisji.
Gorzej jest w części katalogowej z datownikami okolicznościowymi – tutaj jeszcze czeka mnie sporo pracy, najpierw jeśli chodzi o zrobienie spisu wszystkich stempli, a potem o uzupełnienie ilustracji. Nie wiem też jak potoczy się sprawa z erkami okolicznościowymi – spisy są od jakiegoś czasu gotowe, ale problemem może być zebranie skanów wszystkich erek – kiedy zabiorę się za ten dział, na pewno będę liczył na pomoc innych.
Co Pańskim zdaniem może przyciągnąć dzisiaj ludzi do filatelistyki?
W filatelistyce ważna jest systematyczność. Jeśli ktoś nie ma tej cechy, to nigdy nie zostanie dobrym filatelistą, o ile zostanie nim w ogóle. Natomiast osoba systematyczna, która zacznie zbierać znaczki, choćby tylko w formie abonamentu, ma wszelkie predyspozycje do tego, żeby zostać prawdziwym kolekcjonerem. Trzeba tylko ją zachęcić i pokazać, od czego można zacząć. Wiele działań ukierunkowanych jest na młodzież. Słusznie, ale to nie jedyny kierunek. Filatelistą może zostać i dziecko, i dorosły. Ważne jest zatem wg mnie bardzo szerokie propagowanie filatelistyki. Świetnym pomysłem jest organizowanie stoisk pocztowych na niefilatelistycznych imprezach, np. na zawodach sportowych. Może kupiona na takim stoisku kartka ze stemplem będzie tym ziarenkiem, z którego z czasem wykiełkuje poważniejszy zbiór?
Duża w tym rola poczty, niemała również organizacji pozapocztowych, w tym PZFu. Moim zdaniem z filatelistyką trzeba „wyjść do ludzi”, zachęcić ich i pokazać, że wydaje się takie i takie znaczki, że można je kupić, że można je ostemplować itd. Pracownicy poczty dziś mają za zadanie sprzedawać ubezpieczenia i usługi finansowe. A co stałoby na przeszkodzie, żeby pracownik poczty również zaproponował uruchomienie abonamentu filatelistycznego? Albo np. wręczył klientowi odbierającemu list ulotkę o abonamencie lub o nowej serii znaczków?
Jak z tej perspektywy ocenia Pan czytelnictwo filatelistyczne w Polsce? Dość powszechna jest opinia, że spada liczba czytelników periodyków filatelistycznych. Czy podziela Pan pogląd, że obecna sytuacja w zakresie czytelnictwa jest zła, a może uważa Pan odwrotnie, bo przecież mimo, że spadają nakłady periodyków ukazuje się szereg bardzo specjalizowanych monografii istotnie wzbogacających specjalistyczną wiedzę?
W tego typu sytuacjach należy sobie wcześniej zadać pytanie czemu ma to służyć. Po co się wydaje czasopisma i książki filatelistyczne. Publikacje z dziedziny naszego hobby mają moim zdaniem dwojaki charakter – informacyjno-popularyzatorski oraz badawczy. Te drugie, w postaci wspomnianych w pytaniu monografii czy szczegółowych opracować mają się bardzo dobrze. Są to publikacje wydawane w nakładach rzędu kilkudziesięciu egzemplarzy. Może to się wydawać bardzo małą liczbą, ale dla osób znających realia publikacji badawczo – rozwojowych nie jest to nic wyjątkowego – przykładowo uczelnie czy instytuty badawcze w podobnych nakładach wydają monografie naukowe, nie tylko w Polsce.
Zaś co do publikacji informacyjnych czy popularyzujących filatelistykę, to tutaj następuje nieuniknione, czyli migracja słowa pisanego z papieru do sieci. Tak jak tradycyjne gazety notują spadki nakładów przy wzroście liczby odsłon portali internetowych, tak samo dzieje się z czasopismami filatelistycznymi. Oczywiście porównując dzisiejsze nakłady „Filatelisty”, czy „Przeglądu Filatelistycznego”, rzędu 1000-2000 egzemplarzy, z nakładem tego pierwszego magazynu z lat siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych ub. wieku, rzędu 20 tysięcy, można się przerazić, ale pamiętajmy, że jest to odzwierciedlenie generalnego trendu spadku zainteresowania filatelistyką i tak jak należy porzucić marzenia o wielkim związku liczącym dziesiątki czy setki tysięcy członków, tak należy zaakceptować to, że nasze periodyki będą raczej niszowe w skali całego rynku wydawniczego. Moim zdaniem sytuacja nie jest taka zła – mamy „Filatelistę” wydawanego przez nasz związek, który jest dostępny w salonach dużej sieci kolporterskiej, a archiwum w wersji elektronicznej jest dostępne na stronie ZG PZF, mamy też „Przegląd Filatelistyczny” wydawany przez Fischera, a więc przez prywatną firmę, która znajduje na tyle motywacji w wydawaniu miesięcznika, że czyni to pomimo tego, że jest to działalność deficytowa.
A z drugiej strony – jeśli utrzyma się dotychczasowy trend, to liczba adresatów listy wysyłkowej mojego „Biuletynu Filatelistycznego” najprawdopodobniej w przyszłym roku przekroczy 2000. To tylko potwierdza ogólny trend, że czytelnictwo nie upada, ale przenosi się do sieci. Bo tak jest po prostu wygodniej i szybciej.
Z Pana wypowiedzi jasno widać, że kzp.pl jest Pańską pasją. Liczba 2000 odbiorców newletter’a świadczy o sporej popularności prowadzonego przez Pana portalu. Liczba „laików” także. Mam w związku z pytanie. Czy Pańska działalność w ramach kzp.pl została dostrzeżona przez PZF i jeśli tak to, czy została ona w jakikolwiek sposób wyróżniona? Przecież Pan robi wspaniałą robotę popularyzatorską.
PZF nagrodził mnie filatelistycznym Oskarem, czyli „Prymusem” w kategorii Indywidualność roku. Oprócz tego prowadzenie kzp.pl było jednym z czynników decydujących o przyznaniu mi kilku związkowych odznaczeń.
Czy słysząc informacje, że w niektórych krajach zaczyna odchodzić się od stosowania znaczków pocztowych nie masz obaw, że coś nieuchronnie odchodzi w przeszłość?
To jest bardzo trudne pytanie. Kiedy porównuję korespondencję biurową sprzed 20-30 lat i tę dzisiejszą, widzę coraz mniej znaczków, a coraz więcej różnego rodzaju oznaczeń. Ale powiedzmy sobie szczerze, jeśli znaczek pocztowy w 1840 roku był wspaniałym, wręcz rewolucyjnym wynalazkiem, tak dziś dla firm, które wysyłają setki czy tysiące przesyłek dziennie, konieczność naklejenia znaczka na każdą z nich byłaby wręcz utrudnieniem. Uważam jednak, że znaczek ma i będzie miał się jeszcze długo dobrze w przypadku mniej masowej korespondencji, przede wszystkim jeśli chodzi o listy prywatne. A jeśli powstają nowe formy opłacania przesyłek, to przecież są one również przedmiotem zainteresowania filatelistów. Więc spójrzmy może na to w ten sposób, że oto na naszych oczach rodzą się nowe formy opłat za przesyłki, takie jak choćby neoznaczki Envelo. Zainteresujmy się tymi prekursorami nowych technologii pocztowych, tak jak w XIX wieku nasi przodkowie zainteresowali się znaczkami.
Dziękuję za rozmowę.
Ja również dziękuję.