Kolejnym rozmówcą w cyklu „Rozmowy o filatelistyce” jest Pan Waldemar Więcław, znany filatelista, wystawca, autor licznych publikacji, sędzia, ekspert PZF, członek rzeczywisty PAF oraz działacz związkowy, min. Prezes Koła PZF w Gdyni, członek Zarządu Okręgu Pomorskiego oraz Przewodniczący Sądu Koleżeńskiego PZF.
Czy możesz powiedzieć nam, czym dla Ciebie jest filatelistyka, kiedy i jak zostałeś filatelistą?
Filatelistyką interesowałem się od najmłodszych lat. Pierwszą pomocną osobą był mój tata, który dał mi katalog znaczków całego świata „Michel”. Młodzieńczym marzeniem była chęć zebrania wszystkich znajdujących się w katalogu znaczków. Jednak szybko przekonałem się, że jest to niemożliwe do wykonania. Ale od tego czasu, zawsze miałem szacunek dla każdego znaczka i uwielbiałem, również dzisiaj znaczki z okresu klasycznego. Filatelistyka jest dla mnie nie tylko ciekawym hobby, ale i odskocznią od codziennego życia, jest możliwością kontaktu z ludźmi, wyrażania własnych opinii na jej temat. Wieloletnia praca społeczna na rzecz Polskiego Związku Filatelistów, również daje wiele satysfakcji i możliwości awansu społecznego w tym środowisku. Z PZF jestem zaręczony od 1968 roku i pozostanę do końca mu wierny…
Zajmując się przez lata filatelistyką zapewne przeszedłeś drogę, w której wykrystalizowały się Twoje zainteresowania. Czy możesz powiedzieć nam jak to wyglądało w Twoim przypadku?
Bywało, jak zwykle w życiu, lepiej i gorzej. Do dzisiaj jestem zdania, iż jest to pewien rodzaj filateloholizmu. To znaczy, że jak raz zaraziłeś się tym bakcylem na poważnie, to trudno się go pozbyć. Każdy z nas pamięta nieprzespane noce nad eksponatem, czy kombinowanie, jak zdobycie pieniędzy na zakup tego jedynego wymarzonego waloru. Filatelistyka, to nie tylko kolekcjonowanie znaczków, to stałe poszerzanie wiedzy z różnych dziedzin. Zagłębiając się szerzej w każdą dziedzinę, również poznawanie techniki druku przy produkcji znaczków i ich dogłębne badanie. Ja specjalizowałem się najbardziej w kolekcjonowaniu znaczków polskich, ze wszystkimi ich odmianami, próbami, błędnodrukami. Ten zakres kolekcjonowania i posiadanie bogatego materiału badawczego, pozwolił mi, na uzyskanie zgody Zarządu Głównego PZF, na rozpoczęcie nauki na eksperta PZF i uzyskanie uprawnień w tym zakresie. Chciałem jeszcze dodać, że filatelistyka, to również pewna lokata kapitału, ale tylko ta precyzyjnie usystematyzowana.
Co Twoim zdaniem może przyciągnąć dzisiaj ludzi do filatelistyki?
Jak przypominam sobie czasy szkolne, to każdy kolega w klasie posiadał w tornistrze zeszyt ze znaczkami. Filatelistyką interesowali się chłopcy, a nawet dziewczęta w różnym wieku. Była to okazja poznawania świata, jak pamiętam, w tamtych latach dla nas niedostępnego. Okres lat 70-tych i 80-tych przyniósł wiele szkody filatelistyce, przez nadmierne produkowanie znaczków. Znaczki te obecnie nie posiadają wartości handlowej. Wszyscy chcą się ich pozbyć a nabywców brak. Przeciętny zbieracz, nie miał dostępu, do można powiedzieć, ekskluzywnych wydań Związkowych o ograniczonym nakładzie, a nawet w niektórych przypadkach i członkowie PZF, jeśli nie byli Związkowymi działaczami. Obecne władze PZF starają się sprostać tym problemom i dzięki nawiązaniu, po latach stagnacji, dobrej współpracy z Pocztą Polską S.A., sytuacja zmienia się na korzyść filatelistów. Mamy wydawnictwa w małych arkusikach, wydania specjalne w dwóch formach wydawniczych dla członków PZF, a co najważniejsze dopuszczono do projektowania znaczków młodych artystów grafików. Te wszystkie działania spowodowały nieznaczny, ale stopniowy wzrost członków PZF oraz osób zbierających znaczki. Obecnie znaczki są naprawdę ładne graficznie, a przedstawione na nich tematy trafiają w gusta klientów poczty i nasze.
Jesteś autorem szeregu publikacji poświęconych filatelistyce. Jak z tej perspektywy oceniasz czytelnictwo filatelistyczne w Polsce?
Dość powszechna jest opinia, że spada liczba czytelników periodyków filatelistycznych. Czy podzielasz pogląd, że obecna sytuacja w zakresie czytelnictwa jest zła, a może uważasz odwrotnie, bo przecież, mimo, że spadają nakłady periodyków ukazuje się szereg bardzo specjalizowanych monografii istotnie wzbogacających specjalistyczną wiedzę?
Z czytelnictwem filatelistycznym jest podobnie, jak z czytelnictwem literatury pięknej. Kto kocha książki, będzie zawsze czytał i kupował wszystkie nowości i czerpał z nich wiedzę. Wiele osób nie robi tego, jak twierdzą z braku czasu lub posiadają inne zainteresowania, niektórzy uważają czytanie za zmarnowanie czasu i są zdania, że lepiej ten czas poświęcić na obejrzenie "głupiego" filmu w TV. Osobiście wzbogacam swoją wiedzę o wszystkie wydawnictwa z zakresu filatelistyki. Bo to wiedza nie tylko o znaczkach, a o historii działania poczty w różnych okresach wojen czy zaborów. Opisana jest niejednokrotnie historia tragedii ludzkich na podstawie dokumentacji pocztowej. Nasza wiedza dzięki możliwości korzystania z elektronicznych archiwów krajowych i zagranicznych, udostępnia nam wiele nieznanych dotąd wydarzeń. Przeniesienie tego przez autora i udokumentowanie pocztowo w zwartym wydawnictwie, pozwala na wzbogacenie wiedzy w danym temacie. Jestem wdzięczny moim kolegom, że są zdolni do tak wspaniałych opracowań historycznych, które pozwalają mi osobiście czerpać z nich wiedzę, bo jej nigdy za wiele. Wydawnictwa ukazują się w małych nakładach, za własne pieniądze autorów. Czasami koszty wydawnictwa nie zwracają się.
Co sądzisz o roli Internetu i zaawansowanych technologii informatycznych w filatelistyce? Jak widzisz tę kwestię z zakresie”
- popularyzacji filatelistyki?
Jest to nowatorska forma przekazu informacji. Ale nie wszyscy potrafią z niej korzystać. Barierą u wielu naszych kolegów jest wiek i przekonanie, że jestem za stary, żeby się tego nauczyć. Jak się tylko chce, można się nauczyć wszystkiego? Znam osoby, którym pomagają wnukowie. Na napisanej przez nich instrukcji, są informacje, jak włączyć komputer i w kolejności, co przycisnąć, aby dostać się do celu. Po paru razach czynności się zapamiętuję, a życie bez komputera staje się nudne. Dla wielu osób komputer jest gazetą, z którego czerpią bieżące wiadomości. Tak jest dla mnie, jeśli chodzi o wiadomości Związkowe i nie tylko. Strona ZG PZF przekazuje wiadomości o działalności Związku, Okręgów i Kół, oraz o tych smutnych związanych z odejściem kolegi. Filatelista ukazuje się raz w miesiącu, pilne wiadomości są zawsze o ten miesiąc opóźnione, w Internecie mogą ukazać się natychmiast. I tu jest przewaga elektroniki nad słowem drukowanym. Jednak słowo drukowane potrafi przetrwać wieki, żaden pożar nie jest w stanie spalić wszystkich egzemplarzy naraz, elektroniczny zapis złośliwy wirus może zniszczyć w sekundę. Ale to takie Oj tam Oj tam…
- łatwości wytwarzania fałszywych walorów?
Przy dzisiejszej technice poligrafii tak. Dziwię się ludziom, którzy kupują przez internet na portalach aukcyjnych walory bez gwarancji, bo było tanio. Po przysłaniu do ekspertyzy, okazuje się, że albo znaczek lub całość pocztowa w całości jest wykonana na nowego typu drukarce laserowej. Dotyczy to również nadruków na znaczkach i stempli.
- łatwości wprowadzania tychże wytworów do obiegu filatelistycznego?
Chęć posiadania drogiego znaczka za małe pieniądze, pobudza do popełnienia tej głupoty. Bo było napisane, że to "...z kolekcji po dziadku, od przed wojny leżało na strychu". Przypomina mi to działanie oszustów przez telefon tzw metodą "na wnuczka". Tyle się o tym mówi i pisze, a ofiar przybywa. Polskie prawo z przykrością na to pozwala, bo jest to mała szkodliwość społeczna. Za naszą zachodnią granicą sprzedający fałszerstwo, był by już zamknięty w areszcie.
Czy możesz powiedzieć nam jaka była Twoja droga do uzyskania uprawnień eksperta PZF?
Jak wspominałem wcześniej, ukierunkowanie kolekcji do formy specjalizacji. Lata badania znaczków i uzupełnia o coraz lepsze pozycje. Poza tym, dobra opinia w środowisku, która gwarantuje zaufanie do kandydata na eksperta. Dobre wyniki osiągane przez eksponat na wystawach filatelistycznych w kraju. Podstawą są też publikacje badawcze, które nie zawsze, z różnych niezamierzonych przyczyn, wypadały mi celująco. Człowiek całe życie się uczy, więc i popełnia błędy. Cztery lata nauki, w tym, co miesięczna podróż do moich nauczycieli do Torunia na sprawdziany. Konieczność uczestniczenia w zebraniach Komisji Naukowo Badawczej Okręgu Toruńskiego. No i ten najbardziej dla każdego stresujący egzamin na eksperta. Z jednej strony stołu Ja, a z drugiej Ci, którzy decydują o twoim być albo nie być ekspertem. Kilka godzin tego egzaminu pamiętam dokładnie do dziś. Teraz mogę powiedzieć, że byłem dobrze przygotowany do egzaminu, ale przed i podczas myśli się kotłowały ze stresu. Nie byłem młodzieniaszkiem, miałem już 50-tkę.
Czy jako ekspert filatelistyczny często spotykasz się z fałszerstwami?
Tak, zwłaszcza na drogie walory. Prym wiedzie znaczek z nadrukiem nowej wartości tzw. „1,50 zł”, następnie nadużycie formy ze znaczkiem nieząbkowanym „Westerplatte”. Częste jest chemiczne usuwanie barwy znaczka, lub zmiana formy wydawniczej znaczków ząbkowanych liniowo przez nieudolne obcięcie ząbków, co ma na celu znaczne podniesienie jego wartości. Dlatego za zgodą klienta, unieważniam takie znaczki stempelkiem „FALSUM”.
Jak oceniasz perspektywy filatelistyki z punktu widzenia prezesa Koła? Czy nie uważasz, że PZF słabo sobie radzi w przeciwdziałaniu zapaści jaka występuje w zakresie zainteresowania filatelistyką w Polsce? A może masz odmienne zdanie, jeśli tak to jakie?
Myślę, że działania obecnego ZG PZF idą w dobrym kierunku. Główna przyczyna zapaści powstała wiele lat wcześniej. Ówczesne władze Związki sądziły, że kilkuset tysięczny stan członków będzie wieczny. Były pieniądze, można było je przeznaczyć na dotacje dla Okręgów, na budowy większej ilości Domów Filatelisty. Pieniądze rozeszły się na pensje dla zbędnych urzędasów, a jak przyszedł kryzys było już za późno. Brak było dobrych walorów specjalnych dla członków, a te, co były dla wszystkich, to w takich nakładach, że do dnia dzisiejszego znajdują się w okręgowych magazynach. Członkowie odchodzili, Koła słabły, ukazywały się wydania dla nich niedostępne jak „Piłka nożna” czy „Olimpiada w Moskwie”. To bolało członków, w klaserach jubileuszowych były wolne miejsca bez znaczków. Przyszły czasy odwilży politycznej w kraju. Możliwości swobodnego wyjazdu za granicę, zmieniało się również nastawienie młodzieży do kolekcjonerstwa, przyszedł Internet a w nim cały świat, gry i inne możliwości spędzenia czasu. Jest to zmiana pokoleniowa i z tym musimy się pogodzić, ale nie poddawać się. Trudno znaleźć dobre antidotum na obecną sytuację, ale uważam, że stan członków będzie się pozytywnie stabilizował. Większą część obowiązków promocji filatelistyki powinna przejąć Poczta Polska, jako emitent znaczków. Powinna wprowadzać do obiegu więcej znaczków tematycznych tj.: fauna, flora, marynistyka, bajki dla dzieci itp. Takich, jak inne poczty na świecie, znaczków poszukiwanych przez filatelistów i chętnie kupowanych. Tylko taka polityka wydawnicza, może zachęcić do kolekcjonowania znaczków. Jest już nieznaczna poprawa, ale my prosimy o dużo więcej od Poczty. Mamy tak bogatą historię, można na jej podstawie wydać wiele pięknych emisji. Krajobrazów i pięknych miejsc w kraju też nam nie brakuje, więc droga Poczto czekamy. To uzdrowi Ciebie i Nas Filatelistów.
Czy widzisz perspektywy rozwoju filatelistyki w Polsce?
Mogę się tylko odnieść do wyjaśnienia w poprzednim pytaniu. Jestem zdania, że tak, ale nie na szeroką skalę. Zainteresowanie filatelistyką nie maleje tylko u nas, jest to problem w całej Europie i nie tylko. Świadczy o tym likwidacja sklepów filatelistycznych również u naszych sąsiadów.
Czy słysząc informacje, że w niektórych krajach zaczyna odchodzić się od stosowania znaczków pocztowych nie masz obaw, że coś nieuchronnie odchodzi w przeszłość?
Przy głębszym zastanowieniu tak. Polska nie jest odosobniona w tym temacie. Już obecnie po opłaceniu stosownej należności jest możliwość wydrukowania własnego znaczka pocztowego na drukarce i naklejenia na przesyłkę. Maszyny frankujące działają do tej pory, miały ułatwić pracownikom poczty szybsze ekspediowanie masowych przesyłek, wyparły w pewnym sensie znaczek pocztowy. Co będzie dalej? Mieliśmy szał kartek beznominałowych, teraz znaczki personalizowane. Ludzie stale coś ulepszają, ale nie zawsze im to dobrze wychodzi, poczekajmy dopiero jesteśmy na początku XXI wieku. Może w niedługim czasie będziemy dokonywali opłaty za przesyłki pocztowe telefonem komórkowym. Już teraz jego możliwości są tak duże, że nie muszę nosić pieniędzy ze sobą.
Dziękuję za rozmowę.